Pewne umiejętności
Vianela patrzyła na Armando z niechcianym zainteresowaniem. Właśnie zasnął i wyglądał teraz nie tylko nieszkodliwie ale wręcz bezbronnie. Anielica jeszcze nigdy nie widziała śpiącego człowieka, więc ten obrazek był dla niej zupełną nowością. Anioły nigdy nie śpią, nie potrzebują snu, ale była pewna, że nawet gdyby miały taką potrzebę, to wyglądali by niebezpiecznie i złowrogo. Ludzie okazywali się głupcami wierząc, że wszystkie anioły są kochane i pomocne. Większość z nich były to podstępne, okrutne istoty, które tylko czekają aż bogini pozwoli im zaatakować ludzi. No, niektóre robiły to i bez pozwolenia, zwykle... w Dni Przejścia. Tak, teraz w tę sześciodniową noc zaciera się granica między świtem ludzi a aniołów, zwłaszcza tych o demonicznej naturze. Zdała sobie z tego sprawę dopiero teraz, i dopiero teraz zrozumiała, że szybko musi znaleźć tego Jadena, bo jeszcze mu się coś stanie. Ten chłopak jej tylko przeszkadzał, gdyby nie on, już dawno ruszyła by na poszukiwania.
Gdyby nie on, już dawno byś nie żyła. Wyszeptał głos sumienia w jej głowie. Chciała warknąć, żeby się zamknęło, ale wiedziała, że ono ma rację. Ale jakby nie dokonał zespojenia, byłaby mu bardziej wdzięczna. W sumie to ona przecież nawet nie wie, kiedy ich zespoił. Może krwawił już wcześniej, i opatrywał jej ranę? Może szamocząc się rozcięła mu skórę? Nie wiedziała, co się stało, nie mogła go osądzać. Pewne było jedno-cokolwiek zrobił i jakiekolwiek są tego skutki, zrobił to, żeby ją uratować. Wiedziała, że głupio robi skacząc w portal sama. Gdyby odtransportowali ją strażnicy, absolutnie nic by jej się nie stało. Teraz pewnie wszyscy tam, do góry myślą, że ona nie żyje. To i dobrze, daje jej to element zaskoczenia, a zaskoczenie równa się przewaga. Vianela oparła się o zimną skałę nakrywając się pledem, który wziął się tutaj nie wiadomych powodów. Pewnie to on ją przykrył. Próbowała patrzeć na trzaskający wesoło ogień, do którego on przed snem dorzucił drewna, ale nie mogła. Cała jej uwaga była z niewiadomych przyczyn skupiona na Armando. Miał dłuższe, hebanowe włosy, pasujące bardziej do anioła niż do Deluńczyka. Nie przyjrzała się kolorowi jego oczu, czego teraz na prawdę żałowała. Miał bladą, odrobinę zaróżowioną skórę na policzkach. Był zbudowany dość dobrze, ale nie doskonale. Na jego nagim torsie tylko rysowały się mięśnie brzucha, aczkolwiek wyglądało to zadziwiająco dobrze. Ściągnął tunikę wcześniej, aby ona miała w co się ubrać, bo sukienka w którą ubrali ja na górze była cała ubrudzona krwią i podarta, przez co była zupełnie nie wygodna i paliła się teraz w ogniu. Widziała jak on trzęsie się przez sen pozbawiony okrycia, ale gdyby chciała mu oddać tunikę, co tu dużo mówić, byłaby zupełnie naga, a tak miała na sobie chociaż coś, no a on zapewniał, że mu ciepło. Z rozmyśleń wyrwały ją intensywnie wpatrujące się w nią modre oczy.
Patrzyli sobie w oczy w zupełnym milczeniu. Oczywiście to on ją przerwał.
-No? Jak się czujesz Mała?- zapytał obracając się na bok tak, że opierał się na łokciu.
Przybrała swoją zwyczajną, naburmuszoną minę i potrząsnęła włosami wydymając usta.
-Vianela- poprawiła go oschle -Dobrze, możemy już ruszać?
-Via- zaczął ku jej zdenerwowaniu -Jak ty chcesz kogokolwiek znaleźć w takiej ciemnicy,co?
Dziewczyna prychnęła cicho
-Mam pewne zdolności, poradzimy sobie.- odparła patrząc na trzaskający wesoło ogień. Chociaż on był zadowolony.
-Jakie niby?- zainteresował się patrząc na nią szeroko otwartymi z zaciekawienia oczami.
-Różne- odparła tajemniczo
-Dobra- zgodził się ku jej zdziwieniu- Skoro masz jakieś tam zdolności możemy ruszać, tylko się spakuję.-
Patrzyła na niego z osłupieniem. Nie spodziewała się, że on się zgodzi. Przyglądała mu się jak wstaje i zbiera wszystkie rzeczy z jaskini. Po chwili stanął nad nią i spojrzał wyczekująco.
-Co?- zapytała nie rozumiejąc o co mu chodzi
-Koc, Via, koc.- odparł wskazując na pled w który była owinięta.
Podniosła się i wyplątała się z derki po czym podała mu ją zostając tylko w płóciennej tunice sięgającej jej ledwo do kolan.
-Nie masz pewnie spodni, co?- zapytała z niesmakiem wyobrażając sobie jak brnie w tej pseudo sukience przez las.
-Nie, ale jeśli umiesz szyć, to możesz sobie ją zszyć tutaj i mieć spodnie z tuniki.- uśmiechnął się do niej chamsko, bo był pewny, że dziewczyna nie umie posługiwać się nitką i igłą.
-Daj- odparła pewna siebie ku jego zdziwieniu. Zaskoczony podał jej narzędzia, a ta tylko usiadła w głębi jaskini i zaczęła majstrować coś przy długiej koszuli.
On tymczasem kontynuował pakowanie. Po chwili Via podeszła do niego oddając igłę i nić. Spojrzał na jej strój. Miała na sobie koszulę połączoną ze spodniami do pół uda. Wzruszył ramionami i schował to, co mu dała. Ona tym czasem usiadła na ziemi i zamknęła na chwilę oczy.
-Dobra, Mała.- powiedział klękając przy ognisku -Dawaj te swoje zdolności, bo zagaszam ogień.-
mówiąc to przysypał je piaskiem, a ono zasyczało cicho. Po chwili utonęli w zupełnych ciemnościach.
-Via...?- zapytał zdezorientowany
-Już- odparła, a w okół niej rozbłysło jasne, oślepiające światło. Armando spojrzał na nią spod przymrużonych oczu. Całe jej ciało drżało delikatnie, świecąc we wszystkich kierunkach.
-Faktycznie, masz pewne zdolności- zagwizdał z wrażenia chłopak.
***
Athaniel obrócił się by ostatni raz spojrzeć na swój pałac. W oknie stała Tenebre i uśmiechała się do niego, ale on nie odpowiedział jej tym samym. Popatrzył na wielki portal przed nim i uczynił jeden, mały krok. Najpierw czuł ja spada, ale rozprostował skrzydła i zawisł między ziemią a niebem. Zleciał na dół powoli, majestatycznie, oświetlając sobie drogę mieczem-Delcjuszem, który lśnił słabym blaskiem. Miecz ten był wyjątkowy, głodny krwi, po każdym zabójstwie świecił jaśniej, jakby zadowolony z kolejnej ofiary. Athaniel wylądował na ziemi uśmiechając się delikatnie.
-Gdzie jesteś, pomiocie demona?- wyszeptał z uśmiechem, chowając swoje skrzydła.-Czas nakarmić Delcjusza.
~~~~~~
Taki tam, rysunek Athaniela mam dla Was, ale nie jestem z niego zadowolona :/ , coś jest z nim nie tak, niestety. No nic, trudno, może brzydki, ale jest :) To chyba tyle ode mnie, mam nadzieję, że rozdział Wam sie spodoba :)
Świetny rysunek! Co prawda wyobrażałam sobie go trochę inaczej, ale to nie zmienia faktu, że masz talent nie tylko do pisania, ale i do rysowania również! Po przeczytaniu tego rozdziału postanowiłam, że nadrobię zaległości i przeczytam pozostałe, za co zaraz się zabieram :) Jak już mówiłam jestem pod ogromnym wrażeniem twojej systematyczności, aż nie nadążam czytać normalnie :D Piszesz tak lekko, że nawet nie zauważyłam jak rozdział się skończył :) Jeszcze nie spotkałam opowiadania w którym przedstawiono by anioły w taki sposób jak ty to robisz :) Jestem bardzo ciekawa dalszych losów Vianeli i nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
wojna-elfow.blogspot.com
magia-przepowiedni.blogspot.com
Hej!
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rysunek. Ja też rysuję, więc możesz mi uwierzyć. Genialny rozdział. Z następnymi rozdziałami jestem coraz bardziej ciekawa. Dużo, dużo weny życzę. Zapraszam do mnie na następny rozdział, mam nadzieje, że skomentujesz http://szkolamagow.blogspot.com/
Rozdział mi się podobał ,ale mam takie pytanie jeśli wystąpiło Zsiedlenie Anielicy to staje się jakby to powiedzieć stworzeniem ludzkim bez skrzydeł. A co za tym idzie traci swe moce? Czy może przez te dni przejścia będzie miała moce, ale jak te dni się skończą pozostanie zwykłym człowiekiem jak nie odnajdzie Jadena? Dobrze rozumiem? Czy to inaczej to wygląda?
OdpowiedzUsuńTo jest tak, że ona straciła skrzydła, żeby WYGLĄDAĆ jak człowiek, a jej moce zostają, ponieważ nie można ich 'wyłączyć'. Ona nigdy nie będzie prawdziwym człowiekiem, bo na przykład anioły nie mają uczuć, a po paru dniach w ludzkim świecie, ona zacznie nabierać człowieczych odruchów.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAha no to teraz rozumiem. :) Tylko to w skrócie chciałam tylko wiedzieć.
OdpowiedzUsuń