czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 4

*Tenebre to po włosku znaczy ciemność (tak tylko tłumaczę :D)

Niechciana pomoc


Lubił ciemność. W niej się wychował, w niej się zakochał. Nie tolerował światła. Mógł w nim żyć , ale nie cierpiał go. Dobrze, że na ziemi panuje teraz sześciodniowa noc, idealny czas na łowy. Wizja kolejnego, krwawego polowania sprawiała, że z ust nie schodził mu drapieżny uśmiech.
-Athanielu?- zapytał ktoś cichym, zmysłowym szeptem. Mężczyzna odwrócił się powoli.-tak okropnie wyglądasz bez skrzydeł- jęknęła kobieta, która weszła przed chwilą do jego zbrojowni.
-Nie mogę się wyróżniać, Tenebre- odparł przesuwając dłonią po talii dziewczyny.
-Nie rozumiem po co zniżasz się do poziomu tego robactwa.- zachmurzyła się jak dziecko zarzucając mu ręce na szyje.
Mężczyzna przyjrzał się Tenebre bardzo uważnie.
Była niewątpliwie piękna. Miała czarne włosy do samej ziemi, a w nich bordowe pasma, dodające jej grzywie nienaturalnego połysku. Miała doskonałą figurę; długie nogi, wspaniałe wcięcie w talii i idealny zarys biustu. Miała też przedziwne, jaśminowe oczy, które zawsze przyprawiały go o dreszcze.
-To przyjemność zapolować na któregoś z tych śmieci- odpowiedział kładąc drugą dłoń na jej karku.
-Więcej przyjemności sprawiłoby ci zostanie ze mną.- wyszeptała mrużąc oczy w sposób, który uwielbiał.
Wplątał palce w jej włosy i przyciągnął ją do siebie brutalnie. Pożądał jej teraz bardziej niż kogokolwiek i czegokolwiek. Nie kochał jej. Demony nie kochają, tylko pragną. Pragną i dostają to, czego chcą.
Całował ją w okrutny sposób, sposób zdobywcy. Tak, tak się czuł. Jak sportowiec zdobywający kolejne trofeum. Nagle przerwał pocałunek i odepchnął ja od siebie tak, że demonica zatoczyła się.
-Nie teraz, Tenebre.- warknął powracając do ostrzenia jednego z wielu swoich mieczy. Szczęk metalu uspokajał go i wywoływał na jego twarzy uśmiech.
-Ale dlaczego?- zapytała głosem zawiedzionego dziecka. Podeszła do niego od tyłu i objęła go w pasie składając na jego szyi pocałunki. On jednak pozostał niewzruszony.
-Tenebre!- krzyknął rozzłoszczony, aż ta odsunęła się od niego z pośpiechem-Wyjdź stąd!- wrzasnął
Nie odwrócił się nawet, ale usłyszał jak zmysłowa kobieta biegnie szybko do ciężkich drzwi, które otwiera z cichym skrzypnięciem. Odetchnął ciężko. Chciał być teraz sam, chciał skupić się na przygotowaniach.
Chciał być pewny, że jest doskonale przygotowany na najwspanialsze łowy jego życia.

***

Jasne światło oślepiło Jadena. Ciemne chmury rozstąpiły się, a z nich rozlało się blade światło. Mrugając, próbował przyzwyczaić oczy do jasności, jednak nic nie zobaczył. Usłyszał tylko mrożący krew w żyłach krzyk, którego miał już nigdy nie zapomnieć.

***

Młoda anielica nie krzyczała, nie płakała, nie dawała żadnych oznak życia. Stała ze spuszczoną głową, a włosy zakrywały jej twarz, więc nikt nie widział, że maluje się na niej niepasująca do tej sytuacji determinacja. A okoliczności nie były zbyt ciekawe. Zsiedlenie Vianeli ściągnęło mnóstwo innych aniołów, chcących zobaczyć wykonanie kary na dziewczynie. Ubrana w krótką, białą sukienkę nie czuła się komfortowo. Mimo, iż wyglądała ładnie (tak! Myślała o tym w chwili swojego skazania, bo co? Nie można?), to zdecydowanie wolała nosić spodnie. Były bardziej wygodne i praktyczne.
-Vianelo!- zawołał ten sam mężczyzna, który ją skazał. Wypadałoby podnieść głowę, żeby nie było, że nie ma szacunku. Jak pomyślała, tak zrobiła, i po chwili stała wyprostowana, patrząc w oczy mężczyzny z buzdyganem. To chyba mu się nie spodobało, bo zmarszczył brwi i spojrzał na nią złowrogo.
-Za chwilę zostanie wykonana na tobie kara. Czy przed zsiedleniem chcesz coś jeszcze powiedzieć?- zapytał patrząc w jej czarne jak węgiel oczy
-Tak- odparła z uśmiechem błąkającym się na jej wargach -Walcie się!- zawołała radośnie, wskakując swobodnie do ciemnej dziury w środku sali. Wszyscy zebrani krzyknęli oburzeni, gdy ta już spadała na ziemię.
Lecąc w dół, czuła, jak jej skrzydła się rozpadają, a ona zaczęła odczuwać strach. Nic dziwnego, że z jej ust wyrwał się krzyk, który przeraził ją jeszcze bardziej. Spadała szybko, rozpędzając się coraz bardziej i bardziej, miała jednak wrażenie, że trwa do całe klepsydry jak nie dłużej. Cały czas włosy chłostały ją po twarzy, a zimne powietrze wlewało się w płuca sprawiając, że nie mogła złapać tchu. 
Nagle wszystko się skończyło.



***

Gdy oczy Jadena mogły już coś dostrzec, zobaczył świetlistą kulę spadającą na ziemię. Niebo zamknęło się znowu, a wszystko skąpało się w ciemnościach. Gdzieś, parę metrów od niego coś gruchnęło ciężko, wywołując u niego śmiertelne przerażenie, a jego serce na chwilę się zatrzymało. Gdzieś, w ciemnościach coś lub ktoś jęknął głośno. Zapalił świecę i zawiązał jeszcze raz przepalony wcześniej bandaż na ręce.
Podniósł się powoli z ziemi i przeszedł chwiejnym krokiem parę metrów, oświecając sobie drogę lampą. Całe jego ciało przechodziły dreszcze, więc jasne plamy światła wylewające się z jego latarni skakały po wszystkich drzewach, krzewach i kamieniach. Przeszedł powoli między drzewami kierując się cichymi jękami. Nagle wyszedł na maleńką polankę otoczoną drzewami, a przez nią przepływał cienki strumyczek.
Jednak nie to go zaskoczyło. Zaszokowało go to, co leżało na środku polany. W samym jej sercu spoczywała dziewczyna w białej sukni i długich, czarnych włosach. Nad nią latało mnóstwo jasnych piór, które powoli opadały na ziemię. Wyglądała jak zestrzelony z nieba piękny łabędź, który pokaleczony opadł na ziemię. Nagle dziewczyna zajęczała i obróciła się powoli na drugi bok. Krwawiła z kilku miejsc, brocząc czarną krwią ziemię. Niewiele myśląc, Jaden uklęknął przy niej i obrócił ja na plecy. Wiedział jednak, że był to głupi pomysł, gdyż na jej twarzy odmalował się grymas bólu.
-Odwal się, idioto.- warknęła cicho, jednak po chwili syknęła z bólu.
-Chciałabyś, mała- odparł przemywając mniejsze z jej ran wodą
Miała nadal zamknięte oczy, zaciśnięte z powodu cierpienia. Jej krew plamiła jego ręce z taką szybkością, że miał wrażenie, iż ona umiera na jego oczach. W geście desperacji podwinął rękawy, zamknął oczy i uniósł ręce nad dziewczyną. Próbował się odprężyć, jednak słysząc jej nieustające jęki nie było łatwo. W końcu mu się udało, i wyczuł moc znajdującą się gdzieś w nim.
-Vaischen- zawołał, nawet nie wiedząc czemu. Czuł, że to dobre zaklęcie i tyle. Otworzył oczy ale zaraz tego pożałował, gdyż z jego dłoni wystrzeliło ostre, błękitne światło, które zalało całą okolicę, po raz drugi go oślepiając. Po chwili od ciała dziewczyny, na wszystkie boki uderzyła fala energii, odrzucająca Jadena w tył i sprawiająca, że wszystkie drzewa zatrzęsły się pod naporem mocy. Chłopak nie miał pojęcia, jak potężnego zaklęcia właśnie użył, o tym miał dowiedzieć się dopiero w przyszłości.
-Udało się?- zapytał sam siebie z nadzieją w głosie.
Odpowiedziało mu milczenie.

~~~~~~

Hej, ten rozdział dłuższy niż zwykle :) Kolejnym gratisem jest rysunek zrzucanej z nieba Vii, oby Wam się spodobał :) Dzisiaj w sumie nie mam Wam wiele do powiedzenia, no może tyle, że zapraszam na mój drugi blog: onlymydreamsss.blogspot.com

I to chyba tyle. Cieszę się, że jesteście, że czytacie, że komentujecie. To dla mnie na serio wiele znaczy ;*


3 komentarze:

  1. Hej!

    Fajne opowiadanie. Błędów jako takich nie ma, ale jeden wpadł mi w oczy.
    ,,Miała doskonałą figurę; długie nogi, wspaniałe wcięcie w talii i idealny zarys biustu. Miała też przedziwne, jaśminowe oczy, które zawsze przyprawiały go o dreszcze.'' Powtórzyłaś słowo miała. Zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie, więc będę czytać je dalej. Idę teraz zajrzeć na Twojego drugiego bloga. :) Dużo, dużo weny życzę.

    http://szkolamagow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze co muszę przyznać to rysunek. Genialny! Naprawdę jestem pod wrażeniem :) Nie mam nic nowego do dodania, cudownie tak jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie rysujesz :)
    Super rozdział :*
    Tylko ta głupia weryfikacja mi przeszkadza.Nie jestem robotem!

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że momentalnie się uśmiecham. Więc jeśli czytasz, to skomentuj i pozwól mi się uśmiechnąć :)